wtorek, 3 kwietnia 2012

Na końcu i tak Cię każdy potępi.

Już dawno przekonałam się, że nie ma co liczyć na słowa "W razie czego jestem z Tobą". Gówno prawda. Idziesz do takiej/takiego, niby Cię wysłucha, coś tam doradzi, ale potępienie słychać w głosie, widać po oczach i wszystko inne. Po co mówisz, że jesteś tolerancyjny, skoro byle gównianej różnicy czy głupoty innych nie potrafisz znieść i zaakceptować? Hipokryzja. Choroba XXI wieku. 

Ostatnie rozmowy z kolegą i Veronique skłoniły mnie do refleksji. A raczej nasunęły pewne wnioski. Tak, będę o nich sobie tutaj pisać, bo to mój kawałek sieci (swoją drogą miałam koszmar - po raz kolejny! - że  ktoś niechciany tutaj wpadł i potem cytował mi bloga, ahoj).
Kiedyś byłam pełną ambicji dziewczyną, która miała jasno wyznaczone cele i do nich dążyła. Ten najważniejszy od kilku lat osiągnęłam i właściwie spoczęłam na laurach. Moja przemiana jest diametralna. Tak, jakby ktoś zabrał tamtą dziewczynę i na jej miejsce wstawił jakiegoś niedopracowanego sobowtóra. Gorszego, pruderyjnego, bez ambicji... 
Na dzień dzisiejszy żadnych konkretniejszych planów. Zainteresowania? Gdzieś je wcięło. I pomyśleć, że kiedyś ciągle coś robiłam, gdzieś biegałam, nad czymś pracowałam. Teraz też biegam. Od baru do baru. Jak się skończy. Piwo. 
Rozmawiając z kolegą zaczęłam mu wymieniać rzeczy, na których naprawdę się znam. I co pierwsze przyszło mi na myśl? Marki fajek. Niebieskie do dupy, czerwone lepsze. Linki są ok, ale bardziej babskie. Forwardy fajnie klikają, ale zajeżdżają domestosem. Chcesz banie? Bierz nevady czerwone, albo niebieskie (akurat te mogą być). Nie pogardzimy L&Mami jakimikolwiek, ale 66 są lipne. No, chyba że do piwa. O, kolejna rzecz na której się znam! Marki piw. To dobre, to gorzkie, po tym szybciej bierze, tamto babskie, słabe, słodkie... Opiszę Ci każdy klub w pobliżu i powiem, w którym lepsza muzyka, a w którym faceci. Facetów też opiszę. Ten potrafi, ten nie...
Oczywiście jest jeszcze parę innych (normalnych) rzeczy, o których mogę porozmawiać, ale one mi tak nie podchodzą. Nie i już. 
Bo takie jest moje życie ostatnio. Sama nie wiem, czy ono jest takie świetne. Podoba mi się, ale gdzieś muszę przystopować. Wiem, że ciągle to powtarzam. Może teraz będzie okazja? Idą święta... 

Właściwie to miałam iść jutro do spowiedzi, ale mam zaplanowaną imprezę. Tuż przed świętami. do rana.

22 komentarze:

  1. I to jest najgorsze w tych wszystkich pseudo-przyjaźniach. Że ludzie, którzy niby Cię znają, są z Tobą, po pierwszej lepszej sprzeczce czy różnicy zdań potrafią "nawrzucać", zmieszać z błotem, a później zakończyć znajomość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi mi też o pozornie obcych ludzi, którzy oferują pomoc, a na końcu i tak mieszają Cię z błotem "bo oni maja inny system wartości".

      Usuń
    2. Właśnie dzisiaj znalazłam się w takiej sytuacji. Najpierw było wszystko ładnie, pięknie. A dzisiaj zostałam publicznie zmieszana z błotem. Kur**, ludzie są jacyś popieprzeni.

      Usuń
  2. Staram się jakoś pomóc określić, dlaczego tego celu nie masz. A może był jakiś moment, zawód, przełom od którego to się zaczęło?
    A co do tych "koszmarów" to pamiętaj, że nikt nigdy nie ma pewności, że Ty to Ty :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale dość dużo tu piszę. Czasami mam wrażenie, że za dużo.

    Przełom? Zaczęłam żyć intensywniej, poznałam nowych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wrażenie, ale wtedy myślę sobie, że musi być dużo osób podobnych do mnie i "w razie czego można się wymigać"...

      Ale nowych ludzi przez szkołę, zmianę towarzystwa, przeprowadzkę?

      Usuń
    2. Szkoła.

      W sumie nie chciałabym tu kilku osób, reszta mi wisi.

      Usuń
    3. Mi się wydaje, że Ci to przejdzie. Już przechodzi, bo to widzisz.

      Usuń
    4. Długotrwały proces.

      Usuń
    5. Zależy Ci na szybkości?

      Usuń
    6. Nigdy nie lubię zwlekać. Z niczym, w niczym.

      Usuń
    7. W tym przypadku nie można niczego przyspieszyć. Ale lepiej nie zwlekać, masz rację.

      Usuń
  4. ludzie zwykle czują ogromną pustkę, gdy nie mają do czego dążyć, nad czym pracować i o co się starać. Ja już byłam u spowiedzi, a (tak samo jak Ty) zaplanowałam sobie jutro imprezę. Właściwie to wcale mi nie jest z tego powodu ciężko na sumieniu... Co do komentarza; może to zabrzmi dość egoistycznie, ale też tak o sobie myślę. Nigdy nie próbowałam zainicjować podobnej rozmowy, ale planuję ją przy następnym spotkaniu - o ile znowu nie polecę i nie wyjdzie "tak jak zwykle".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi chyba mimo wszystko jest z tym trochę dziwnie, ale to chyba dobry znak. Że jakieś sumienie tam jeszcze mam...

      Usuń
    2. nigdy nie wątpiłam w to, że je masz.. po prostu strasznie głęboko się ono w Tobie chowa.. Kiedy już idziesz na jakąś imprezę, to sama i szukasz nowych znajomości? Czy idziesz z towarzystwem?

      Usuń
    3. Idę ze swoim, a wracam z 3x większym :)

      Usuń
    4. sympatycznie :) ja zwykle wychodzę tylko ze swoim, ale już nie raz zdarzyło się, że grono znajomych powiększało się w trakcie imprezy :)

      Usuń
    5. To znaczy to jest tak, że czasami idę z wieloma osobami, czasami z jedną i jakiś znajomy wkręci nas na imprezę, albo idziemy na jakąś domówkę gdzie nikogo nie znamy i tak to wszystko leci :)

      Usuń
  5. ludzie są cholernie nietolerancyjni

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem się tu odnaleźć. Ale mniejsza.

    Nasze życie często ogranicza się do prostoty. Mogłabym z Tobą długo o tym rozmawiać. A o zmianach pewnie jeszcze więcej.
    Nie daj się zdeptać.
    Lyn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz... jeśli chcesz powiązać przyszłość z czymś, co naprawdę lubisz... Zawsze możesz otworzyć klub. Ich nigdy nie jest za dużo.

    Tak, ja też się przeniosłam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie stac mnie czytac cie

    OdpowiedzUsuń