Piątek i sobota to dwa dni wyjęte z mojego życia.
Jedne z dwóch najgorszych dni w moim życiu.
I jedne z dwóch najlepszych.
Bo jak nigdy przekonałam się, kto jest naprawdę.
Poczułam PRZYJAŹŃ w prawdziwym znaczeniu tego słowa.
WIEM kto mnie kocha. Czy można w i e d z i e ć, że ktoś nas kocha?
Uwierzcie mi, można. Bo to się po prostu czuje. Gdy ktoś płacze za Tobą bardziej niż Ty sam. Ratuje Cię. Jest przy Tobie. Ciągle. Walczy o Ciebie, nawet gdy Ty się już poddałeś. Gdy żyje za Ciebie przez kilka dni.
Nie jest idealnie.
Ale ja się nie poddam. Nie poddam się, bo mam dla kogo żyć.
Przyjaźń to najważniejsza wartość w moim życiu, zdecydowanie.
Po raz pierwszy zrozumiałam w pełni sens słów, które zwykle lekceważyłam z pobłażaniem:
Teraz może być tylko lepiej :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :* Dziękuję za troskę :*
Usuń:) Poradzisz sobie i pamiętaj, że nie od razu Kraków zbudowali i jak się coś nie będzie udawac, to nie powód do załamania :*
Usuńps. mam nadzieję, ze głupie myśli juz odeszly...
Tym razem na prawdę była tragedia... Wolę o tym nie myśleć nawet.
UsuńOdeszły... :)
:* całe szczęscie :*
Usuńjeśli mogę Ci w czymś pomóc to pisz
Póki co to chyba muszę ogarniać powoli życie.. :)
Usuń:)
UsuńMiło widzieć te literki.
OdpowiedzUsuńTobie również dziękuję za troskę :*
UsuńNie ma za co ;) Wydaje mi się, że niektóre zachowania są ludzkie, nawet przez ekran :p
UsuńPewnie tak, też bym się wystraszyła czytając takie rzeczy u kogos...
UsuńDobrze, że masz w "realu" bliskich, którzy Ci pomagają :)
UsuńLudzie idą za impulsami.
Bez nich byłabym niczym chyba.
UsuńLudzie których spotykamy kreują nas w pewnym sensie. To oni nas po części stworzyli.
UsuńZdecydowanie. Bez nich nie bylibyśmy tym, kim teraz. Ja myślę, że na swój sposób każdy nas wzmacnia.
UsuńWzmacnia. Wszystko wzmacnia, nawet jeżeli na pierwszy rzut oka tego nie dostrzegamy.
Usuń"Co Cię NIE ZABIJE (!) to Cię wzmocni" :)) To tak adekwatnie to sytuacji.
UsuńTeż o tym pomyślałam ;) Jest też wersja, że co nie zabije to dobije, ale to taka mniej... pozytywna?
UsuńTrzymam się tej pierwszej :P
UsuńJa też :) to wychodzi na lepsze.
Usuńcieszę się, że jesteś <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogę być z Wami :*
Usuńprzez chwilę myślałam, że już z nami nie będziesz. Na szczęście tak się nie stało...
UsuńSekundy dosłownie przesądziły o tym...
UsuńNie mogę się dostać do Ciebie na bloga, na ten Onet...
ale chyba nie żałujesz, że jesteś teraz tu gdzie jesteś?
UsuńJa sama nie mogę się do niego dobić... Dlatego jestem też na www.tworzywoniesztuczne.blogspot.com
Nie żałuję, tak samo jak nie żałuję tego, że mało brakowało, by mnie tu nie było.
Usuńto wydarzenie musiało wiele zmienić w Twoim życiu - mam nadzieję, że wszystko poszło tylko na lepsze...
UsuńJeśli chodzi o Twoje pytanie jak się zabawiłam to hmm... to była dość nietypowa zabawa. Mieliśmy melanż w sześcioosobowym aucie... :D Miało być tak jak w jednej z moich utopii, ale jak zwykle potoczyło się inaczej - zupeeeełnie inaczej.
zmieniło wiele, mój pogląd na życie na przykład. i na przyjaźń...
Usuńtzn? :D jakieś szczegóły? :D
mogę spytać, jak teraz patrzysz na życie? Bo to dość istotne... Chcę mieć pewność, że już nigdy nie odwalisz takiego numeru :D
UsuńSzczegóły są takie, że upiłam kolegę, koleżankę i siebie, marnując przy tym szansę na spełnienie utopijnego planu z chłopakiem moich marzeń, bo na przeszkodzie stanął nam pijany, przystawiający się do mnie kolega *brawo*
Jako na największy dar. I siebie mam za wartość... Nie odwalę :)
Usuńojojo, ale i tak widzę było ciekawie, prawda? :D Ja niestety na razie stopuję z alkoholem, no może tylko jutro wyjątek... :D Ha ha
trzymaj się tego :*
Usuńnie powiem, że nie :D tak coś czułam, że bez wyjątku się nie obędzie haha :D
Dzielą nas dziesiątki kilometrów i bariera ekranu. Ale jeżeli tylko będę potrafiła pomóc, chociażby za pośrednictwem tych narzędzi, to pamiętaj, że postaram się pomóc, podnieść Cię i przypomnieć, jak się lata w przestworzach :***
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wszystko Rozterko, to wspaniałe mieć takich Ludzi jak Wy :*
UsuńSłoneczko, nie ma za co dziękować. Po to jesteśmy, by się wzajemnie wspierać, prawda? :) :**
UsuńTak, za to kocham ten nasz blogowy świat :)
UsuńWiem, ja też za to go uwielbiam. Tutaj jest więcej życzliwości, niż w wielu innych miejscach.
UsuńZdecydowanie, czasami więcej niż w "realnym" świecie.
UsuńJa stwierdzę nawet, że nie tylko "czasami", a zdecydowanie częściej. Przynajmniej ja tak na to ostatnio patrzę. Albo tutaj na bardziej życzliwe osoby trafiam :)
UsuńMożliwe. Ale też znowu nie można tylko w ten świat uciekać...
UsuńDo ucieczki w ten świat jeszcze mi raczej daleko choć nie powiem, kiedyś było mi bliżej. Teraz blog stanowi swoisty rodzaj pamiętnika i czasem miejsca "filozoficznych rozkminek", rozmów z internetowymi znajomymi, w jakimś sensie części życia. Ale wiem, że nigdy nie może stanowić drugiego życia czy całkowicie odrębnej, najwazniejszej części.
UsuńW takim razie ok. Ja czasami sobie tu "uciekam", by odpocząć. Ale to dobra ucieczka :)
UsuńJa uciekałam. Nie potrafiłam rozmawiać, pokazać wszystkiego w "realu" i blog był typową ucieczką, wylaniem wszelkich żalów, łez. Teraz wiem, że nie mogę ciągle zakładać maski, a czasem warto pokazać swoje emocje, uczucia, powiedzieć o nich. Tak jest łatwiej, wiesz? Ale tylko w przypadku, jeśli adresatami są osoby o pełnym zaufaniu.
UsuńWiem o tym. Jednak czasami zamiast złościć się bez powodu na innych wolę wejść sobie na bloga i tu przelać frustrację. Albo poczytać o szczęściu, np. u Ciebie :))
UsuńJa ostatnio się nawet przestaję złościć bez powodu na innych. Do złości raczej potrzebuję powodu i to dość dobrego. A jedna toksyczna znajomość została zakończona i powiem Ci - jestem znacznie spokojniejsza :)
UsuńO przyjaźni jest wiele pięknych cytatów. Dobrze, że wierzysz choć w jeden.
OdpowiedzUsuńNie chodzi w wiarę w cytat, w słowa. Chodzi o wiarę w wartość.
UsuńJej, jak cieszę się, że wreszcie dałaś jakiś znak życia. Nie rób tego więcej Nam, czytelnikom.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego komentarza, zrobiłam się aspołeczna, bo nienawidzę ludzi. szczególnie tych, którymi się otaczam. To złożony problem - nieakceptacja samej siebie, nieśmiałość, zadawanie ran przez inne osoby...Wszystko się na siebie nakłada i nagle chce się tworzyć wokół siebie pancerz/barierę, dzięki któremu nikt nie jest w stanie cię zniszczyć...Od tego się zaczyna, a potem człowiek zdaje sobie sprawę, że jest sam, bo nie potrafi żyć z ludźmi...
Przepraszam, choć to mało pasujące słowo tutaj... :*
OdpowiedzUsuńKochana, jakieś złe zdarzenia miały miejsce w Twoim życiu, które odbiły się na teraźniejszości. Ale nie daj się. Walcz o siebie. Przebij się przez tą barierę. Nie wszyscy ludzie są źli, zaufaj raz, drugi, trzeci... Bo widzisz... Każdy z nas dostaje od Boga kamienie. Jedni z nich budują mosty, inni mury odgradzające ich od świata.
Wiem, że masz rację. Ale myślę, że ja bez tego mury nie dam sobie rady. Jestem tak cholernie wrażliwa, mam wrażenie, że wszystko odczuwam sto razy silniej. I myślę też, że to mnie kiedyś zabije jeśli pozbędę się tej bariery...
OdpowiedzUsuń;*
Ja też tak kiedyś myślałam. Też miałam mur. Teraz wśród znajomych jestem uważana za jedną z najbardziej towarzyskich osób. I na prawdę jest mi lepiej. Wystarczy chcieć, wiesz?
UsuńNic Cię nie zabije. A co Cię nie zabije to co? Wzmocni Cię, tak. Uwierz w to! :):*