Miarowy stukot kropel o parapet. Ty, Ty, Ty... Mocne brzmienia dobrego rocka. Ty, Ty, Ty... I nawet wstawanie jest łatwiejsze, gdy wiem, że Cię dzisiaj spotkam. Ale to tylko czasami, raz na jakiś czas... Bo przecież my jesteśmy tylko raz na jakiś czas. A potem idziemy każdy w swoją stronę i już nas nie ma. Znikamy. Relacja bez nazwy. Szczypta pożądania, z domieszkami zazdrości. Nutka sympatii i kropelka nieokreślonego. Kim Ty jesteś, mój drogi? Czy jesteś jak inni? A może jest w Tobie coś, czego nie powinnam wypuszczać z rąk? A może dać Ci wolną drogę i poczekać, aż się ruszysz, coś zrobisz, coś zmienisz dla nas... Nas nie ma. Obiektywnie nie istniejemy, chociaż łącząc się raz na jakiś czas tworzymy całkiem zgrany duet. Jedność. Spójna jedność bez nazwy. I znowu prześladuje nas ta bezimienność. I nawet jeśli mam ochotę pochłonąć Cię całego, zatopić się w Tobie na wieki patrzę na Ciebie mówiąc; jeśli chodzi o odległość serc, to już bliżej nam do Ameryki, niż do siebie.
przeczuwasz szansę przybliżenia?
OdpowiedzUsuńnie przeczuwam nic, bo to jest takie dziwne...
UsuńZastanawia mnie, jak on by się zachowywał, gdyby miał tę świadomość, że dopóki się nie sprecyzuje - nie będziecie tworzyć spójnej całości... Czy podjąłby próbę związku, czy nie.
OdpowiedzUsuńNie wiem i boję się sprawdzić (?)
UsuńCzasem trzeba nazwać to, co nienazwane. Wtedy może być prościej.
OdpowiedzUsuńja nie umiem
UsuńTo już długo trwa. Może czas rozpoznać w końcu grunt i wytłumaczyć te sprawy? Bo to utrzymywanie relacji bez nazwy jest bardzo przytłaczające.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że zbyt długo. Ale nie umiem rozpoznać gruntu, wytłumaczyć... On nie lubi takich rozmów, ja nie lubię ich zaczynać. Nie wiem czy jest sens. Jak się widzimy wszystko wskazuje na to, że łączy nas coś więcej niż tylko bez-zobowiązań, a jak się nie widzimy... Cóż, jesteśmy jak zwykli znajomi.
Usuńwszystko zależy od tego czego Ty naprawdę chcesz...
OdpowiedzUsuńtak naprawdę nic od tego nie zależy, bo to bez znaczenia
Usuń